Dwa pozostałe dni przeznaczamy na zwiedzanie Lwowa własnymi szlakami. Jesteśmy również umówieni na spotkanie z lokalnym typografem i drukarzem Henadijem.
Jestem kontent kiedy pozostawiamy za sobą szlagiery czyli miejsca, gdzie prawdziwe oblicze Lwowa jest rozcieńczone tysiącami turystów. Jestem kontent kiedy zostawiamy za sobą atrakcje turystyczne, które jak kosmetyki na twarzy kobiety próbują położyć warstwę lukrowanej politury ku ogólnej radości dla oka. Chcę zmarszczek i niedoskonałości, z których jak z księgi można czytać historię otaczającego nas życia.
Staram się omijać obiektywem miejsca i kadry, które można obejrzeć w całej mnogości odsłon w internecie. Mnie jak zwykle najbardziej interesuje próba zbliżenia się do prawdy o danym miejscu. Obserwacji drobnych rzeczy, które są tablicą pierwiastków budujących rzeczywistość danego miejsca. Oczywiście próba ta jest pobieżna i jedynie na tyle wnikliwa na ile może się dowiedzieć o danym miejscu przemierzając je od rana do zmierzchu przez trzy dni.